Pracując jako lider wypraw górskich, przeszłam tę drogę dotychczas 8 razy. Za każdym razem było to piękne przeżycie, nie tylko ze względu na otaczającą przyrodę, ale także na towarzyszących mi, wspaniałych ludzi, podążających ku swoim marzeniom. Dzielenie się tą radością i świadomość, że mogę pomóc im spełnić to wielkie marzenie o Kilimandżaro jest największą satysfakcją z tej pracy.
Na szczyt Kilimandżaro prowadzi 6 dróg wejściowych i jedna zejściowa. Przy wyborze drogi dobrze jest wziąć pod uwagę jej długość – im więcej dni idziemy w stronę szczytu, tym lepszą mamy aklimatyzację. Droga Machame jest sześciodniowa, a jej długość to około 60 km. Po drodze śpi się w namiotach, tak więc przygoda murowana! Przechodzimy przez wszystkie piętra roślinności, a z każdym dniem nasze otoczenie się zmienia.
Ruszajmy zatem razem w tę niezapomnianą wędrówkę!
Dzień 1. Brama Machame 1830 m n.p.m – Obóz Machame 3000 m n.p.m.
Aby rozpocząć trekking w stronę szczytu Kilimandżaro musimy dostać się do bramy Parku Narodowego Kilimandżaro. Takich bram jest kilka – każda z dróg startuje w innym miejscu. My podjeżdżamy busem pod bramę Machame i tam będziemy rozpoczynać podejście. Na bramie Parku trzeba się zarejestrować – wypełnić tabelkę swoimi danymi i podać numer pozwolenia. W tym czasie ekipa naszych tragarzy i przewodników waży, pakuje i rozdziela między siebie duże plecaki uczestników, jedzenie, namioty i pozostały sprzęt. Kiedy wszyscy są gotowi do wyjścia – rozpoczyna się nasza przygoda!
Trasa: 11 km – 4-5 h podejścia
Podejście pierwszego dnia zajmie nam około 4-5 godzin – cała trasa do obozu Machame, położonego na 3000 m n.p.m., wiedzie przez gęsty i dziki las deszczowy. Ścieżka jest szeroka i lekko nachylona, a podejście tym samym proste i przyjemne. Idziemy bardzo powoli, żeby spokojnie się aklimatyzować, czyli przyzwyczajać organizm do osiąganej wysokości i tym samym niższego ciśnienia atmosferycznego. Całą drogę będzie nam towarzyszyło wesołe „Pole pole!” („Powoli, powoli!”) powtarzane przez naszych przewodników. Tego dnia temperatury są dalej wysokie - jeśli mamy słoneczną pogodę wystarczy nam koszulka z krótkim rękawkiem. Na zboczach Kilimandżaro jednak pogoda jest zmienna i jak tylko zajdzie słońce, robi się chłodno. Koniecznie musimy spakować bluzę i kurtkę przeciwdeszczową do małego plecaka, który niesiemy na plecach. Przechodząc przez las deszczowy możemy wypatrywać małpek i różnokolorowych ptaków.
Obóz Machame leży tuż nad granicą lasu, z pięknym widokiem na Kibo (czyli najwyższy szczyt masywu Kilimandżaro). Roślinność jest tu już niższa, powietrze chłodniejsze, a nocne rozgwieżdżone niebo najpiękniejsze jakie widziałam w życiu!


Dzień 2. Obóz Machame 3000 m n.p.m. - Obóz Shira 3850 m n.p.m
Trasa: 5 km – 4-5 h
Każdego dnia rano podczas trekkingu na Kilimandżaro budzi nas wołanie „Morning! Ginger tea!”. Kubek herbaty imbirowej nasi kucharze podają nam do namiotu zaraz po obudzeniu – imbir działa rozgrzewająco, przeciwzapalnie i przeciwwymiotnie - idealne wspomaga naszą aklimatyzację. Po śniadaniu w obozie, wyruszamy w dalszą wędrówkę. Dzisiaj do przejścia mamy dwa razy krótszy odcinek, ale zajmie nam to podobną ilość czasu, jak trasa dnia poprzedniego. Ścieżka robi się bardziej stroma i kamienista, a wokół nas zaczynają otwierać się przepiękne widoki. Możemy już dostrzec kolejny, najstarszy, wulkan z masywu Kilimandżaro – Shira (3940 m n.p.m.), a w oddali, przy dobrej widoczności, pojawi nam się Mt. Meru (4565 m n.p.m). Roślinność się zmienia – wraz z wysokością pojawiają się niższe drzewa i bardzo charakterystyczne Lobelie.
Tuż przed obozem teren się wypłaszcza i ścieżka zaczyna schodzić lekko w dół. Obóz Shira jest większy od Machame i położony na otwartej przestrzeni – widoki zapierają dech w piersiach! Do tego obozu dochodzimy dość wcześnie, w porze lunchowej, dlatego też, po południu, idziemy jeszcze na spacer aklimatyzacyjny na położony około 150 m wyżej punkt widokowy. Resztę popołudnia możemy odpoczywać, spacerować, pić herbatę i rozkoszować się otaczającą nas naturą.

Dzień 3. Obóz Shira 3850 m n.p.m. - Obóz Barranco 3900 m n.p.m.
Trasa: 10 km, 7-8 h
Dzisiejsza trasa jest bardzo dobra dla naszej aklimatyzacji. Z obozu na 3850 m n.p.m. wychodzimy na przełęcz Lava Tower na 4600 m n.p.m., jemy tam lunch, a następnie schodzimy do obozu Barranco na 3900 m n.p.m.. Zgodnie ze złotą zasadą aklimatyzacji – wychodź wysoko, śpij nisko! Podejście na Lava Tower nie jest strome, ale możemy już czuć wpływ wysokości – nasz oddech będzie płytszy, tętno przyspieszone, a zmęczenie bardziej odczuwalne. Od obozu Shira do Lava Tower idziemy 3-4 godziny, tam godzinę przeznaczamy na lunch i schodzimy do Barranco. Zejście zajmuje 2-3 godziny.
Tego dnia już może być zimno – trzeba się przygotować na chłód, szczególnie na przerwie lunchowej na Lava Tower na 4600 m. Puchówka lub ciepły polar, rękawiczki i czapka – obowiązkowo przy sobie na trasie.


Obóz Barranco jest przepięknie usytuowany pod Barranco Wall - ścianą, z którą przyjdzie nam się zmierzyć następnego dnia. Niech Was jednak nie przestraszy jej widok – w rzeczywistości nie jest tak stroma na jaką wygląda 🙂
Dzień 4. Obóz Barranco 3900 m n.p.m. - Obóz Barafu 4650 m n.p.m.
Trasa: 10 km, 7-8 h
Ruszamy wcześnie rano w stronę górującej nad nami Barranco Wall. Wiedzie przez nią ścieżka, ale są fragmenty, gdzie trzeba pomóc sobie rękami podczas podchodzenia. Tego dnia kijki trekkingowe przytroczymy do plecaków, żeby mieć wolne obie ręce. Dojście do szczytu Barranco Wall zajmie nam około 1,5 godziny. Tam złapiemy pierwsze tego dnia promienie słońca i obfotografujemy piękne lodowce spływające ze szczytu Kili. Dalsza droga do obozu Karanga (3950 m), gdzie jemy lunch, to pokonywanie kilku dolinek (czyli góra-dół, góra-dół 😉 ). Po lunchu, z obozu Karanga, ruszamy ku górze. Ścieżka jest lekko nachylona, piaszczysto-kamienista i prowadzi nas do największego obozu, gdzie spotyka się kilka dróg wejściowych – Barafu.
I oto jesteśmy w ostatnim obozie, skąd rozpoczniemy w nocy nasz atak szczytowy!
Pokazuje nam się trzeci i ostatni wulkan z masywu Kilimandżaro – Mawenzi (5150 m n.p.m) oraz podejście, z którym zmierzymy się nocą. Po wczesnej kolacji kładziemy się spać, aby o godzinie 23.00 wstać i przygotować się do wyjścia.

Dzień 5. Część I: Obóz Barafu 4650 m n.p.m. – szczyt Kilimandżaro (Uhuru Peak – 5895 m n.p.m.) - Obóz Barafu 4650 m n.p.m.
Trasa: 10 km (5 km do szczytu, 5 km w dół), 9-10 h
O północy, po lekkiej przekąsce i herbacie, ruszamy w stronę wierzchołka. Idzie z nami cała grupa przewodników i tragarzy wysokościowych – idą oni bez plecaków, aby w razie potrzeby zabrać plecak uczestnika. Niosą też herbatę imbirową i są niesamowitym wsparciem – śpiewem, rozmowami i żartami całą drogę motywują, mobilizują i rozgrzewają grupę. Wielokrotnie słyszałam od uczestników, że nie daliby rady bez pomocy chłopaków – są niezastąpieni. Podczas podejścia temperatury osiągają zwykle między -5 a -15 stopni. Pamiętajcie, że jesteśmy w tym momencie niewyspani, po kilku nocach w namiotach i na dużej wysokości – to -5 stopni będzie bardziej odczuwalne niż -5 stopni w Tatrach po wyjściu z ciepłego pensjonatu 🙂
Droga na szczyt dzieli się na dwa etapy: pierwszy – do krawędzi krateru i tzw. Stella Point (5756 m) i drugi – obejście krateru od Stella Point do najwyższego wierzchołka Kilimandżaro – Uhuru Peak (5895 m). Pierwszy etap jest stromy i żmudny, idziemy zakosami po mocno nachylonym zboczu. Ta część zajmuje nam 6-7 godzin i nie jest łatwo przez nią przebrnąć. Ale warto zawalczyć!
Wschód słońca łapie nas gdzieś w okolicy Stella Point i wtedy też nabieramy nowej energii i motywacji. Słońce zaczyna rozgrzewać i budzimy się. Już prawie jesteśmy! Drugi odcinek, od Stella Point, to 1,5 km i 1 godzina lekko nachylonej ścieżki. Koniec stromych podejść i zakosów – ostatnia prosta! Tutaj towarzyszą nam piękne, owiane legendą, lodowce Kilimandżaro. Bajka!

Zobaczenie tablicy szczytowej, świadomość, że zdobyło się Dach Afryki – to już emocje, których musicie doświadczyć sami.
Radość, wzruszenie, ulga...? Każdy na swój sposób przeżywa ten moment, ale dla każdego jest on chwilą niezapomnianą i niepowtarzalną. Dla mnie, najbardziej niesamowite jest dzielenie się tą radością z uczestnikami wypraw, raz za razem!

Ale nie można się zapomnieć w tych emocjach, trzeba pamiętać, że ze szczytu musimy jeszcze zejść. Droga ze szczytu do obozu Barafu zajmuje nam około 3 godziny. W obozie możemy chwilę odpocząć w namiocie, ale to jeszcze nie koniec wędrówki tego dnia.



Dzień 5. Część II: Obóz Barafu – Obóz Millenium 3950 m n.p.m./Mweka 3100 m n.p.m.
Trasa: 4/9 km – 2/4 h
Po odpoczynku ruszamy niżej. Pozostanie na tej wysokości nie ma sensu. Nie zregenerowalibyśmy się odpowiednio i po nocy obudzilibyśmy się tak samo zmęczeni. Poza tym, obóz Barafu nie ma źródła wody w pobliżu jak pozostałe obozy – nasi tragarze niosą baniaki z wodą do gotowania i do picia dla uczestników z okolic obozu Karanga (3 godziny drogi i 600 metrów przewyższenia).
Ten moment dla wielu jest trudniejszy niż samo wejście na szczyt – po godzinnej przerwie w namiocie, czas spakować się i iść dalej w dół 🙂 Droga zejściowa nazywa się Mweka i jest poprowadzona najkrótszym odcinkiem do bramy Mweka (inna brama niż ta, z której startowaliśmy). Do wyboru mamy dwa obozy – pierwszy, Millenium, zwany też High Camp, na 3950 m, oddalony jest o 2 godziny drogi od Barafu. Pięknie położony z widokiem na Kilimandżaro, ale nadal wysoko. Jeśli mamy siłę i czujemy się dobrze, schodzimy do obozu Mweka na 3100 m (4 godziny). Im niżej, tym lepiej się wyśpimy i zregenerujemy, a do tego jest cieplej 🙂
Dzień 6. Obóz Millenium 3950 m n.p.m/Mweka 3100 m n.p.m – Brama Mweka 1800 m n.p.m
Trasa: 15km/10km – 6/4 h
Rano, po śniadaniu, żegnamy się z tragarzami i kucharzami – jest czas na śpiewanie, wspólne zdjęcia i podziękowania. Wtedy też można zostawić chłopakom sprzęt, którego już nie potrzebujemy i przekąski, które nam zostały. Każdy podarek jest dla nich cenny – chłopaki chodzą w ubraniach i butach pozostawionych przez wspinaczy, często w bardzo złym stanie. Czasem coś, co my po powrocie wyrzucimy albo włożymy do szafy i będzie leżeć nieużywane, im może znacznie poprawić komfort i bezpieczeństwo tej, bardzo wymagającej, pracy.
Z obozu Millenium mamy około 6 godzin zejścia do bramy, z obozu Mweka – 4 godziny.
Przy bramie Parku czeka na nas zimne piwo Kilimanjaro i duży znak gratulujący nam przebytej drogi. Jeszcze tylko pozostaje wymeldować z Parku i możemy ruszać do hotelu na pierwszy od sześciu dni prysznic i świętowanie zdobytego szczytu!
Po takiej wyprawie należy się relaks i słońce! Czemu nie połączyć zdobycia Dachu Afryki z wypoczynkiem na Zanzibarze? Koniecznie przeczytaj co można robić na tej rajskiej wyspie!
