Wyniosłe, przepiękne Alpy wydają się idealnym miejscem do pracy dla kogoś, kto kocha góry. Pracując przez dwa sezony letnie w alpejskim schronisku w Szwajcarii stale słyszałam, jakie to mam szczęście, że udało mi się dostać taką pracę i jak to cudownie musi być pracować wysoko w górach w pięknym otoczeniu szwajcarskich wierzchołków.
Prawda jest taka, że pięknie to wyglądało tylko na zdjęciach na Facebooku.
Przyznaję, że jechałam do pracy w Alpy z myślą, że w wolnym czasie będę po tych górach chodzić i będę mogła podziwiać okoliczne widoki. Okazało się, że Alpy przez te kilka miesięcy widziałam tylko przez okno nad zlewem w kuchni...
Umysł ludzki jednak jest tak skonstruowany, że złe rzeczy potrafi zepchnąć w niepamięć i zostawić tylko te dobre wspomnienia. Dlatego teraz, racjonalnie myśląc, jestem w stanie wyszukać w tym szwajcarskim doświadczeniu dużo bardzo dobrych i wartościowych rzeczy. Jednak wtedy, myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej się to skończyło.
Ale po kolei...

Jak dostałam pracę w Szwajcarii?
Bez znajomości, bez jakichś magicznych dojść. Wysłałam około 200 maili do schronisk i hosteli (chciałam pracować w branży turystycznej), znajdujących się w krajach alpejskich i w Skandynawii. To była jedyna pozytywna odpowiedź - jedyne miejsce, z którym dopasowaliśmy się w zakresie terminów i znajomości języków.
Listę maili schronisk szwajcarskich znalazłam na stronie Szwajcarskiego Klubu Alpejskiego, gdzie wypisane są wszystkie chatki i ich dane kontaktowe. --> Club Alpino Svizzero CAS
Jak wyglądała praca?
Przy dobrej pogodzie
Codziennie o 6.00 rano kilkoro z nas musiało być w kuchni, żeby serwować gościom śniadanie. Reszta mogła przyjść do pracy na 8.00. Wszyscy pracowali do 22.00-23.00, w zależności, do której goście schroniska chcieli posiedzieć w sali jadalnej przed pójściem spać.
W czasie kiedy tam pracowałam, nasza ekipa składała się z 3 do 8 osób. Równo z nami pracowali nasi szefowie, czyli małżeństwo dzierżawiące wtedy schronisko.
Każdy z nas pracował 14-16 godzin dziennie. Przez 2-3 miesiące pracy nie było ani jednego dnia wolnego. Alpy widzieliśmy głównie przez kuchenne okna.
Schronisko przyjmowało 120 osób na nocleg i wykarmiało dziesiątki lub setki przechodzących w ciągu dnia turystów.
Dzień zaczynał się od serwowania śniadania, potem sprzątanie po gościach noclegowych, przygotowywanie lunchu i kolacji. Następnie przyjęcie kolejnych gości i wydanie kolacji na 100+ osób i sprzątanie po posiłku. I tak codziennie, przez kilka tygodni lub miesięcy, w zależności od czasu zatrudnienia.
Przy kiepskiej pogodzie
Były jednak też dni załamania pogody – wtedy turyści prawie nie wychodzili w góry i przez cały dzień jedyne co zrobiłam to zaserwowanie jednej herbaty. Tyle, że mimo braku pracy, stanowiska w barze czy na recepcji nie można było opuszczać. W te dni czas płynął tak wolno, że myślałam, że nigdy nie nadejdzie wieczór.
Pomyślicie sobie, że praca, gdzie płacą za siedzenie nie jest taka zła... Tu muszę zaznaczyć, że nie mieliśmy Wi-Fi (a internet mobilny w Szwajcarii jest bardzo drogi). Te kilka książek, które wniosłam na plecach na 3000 m n.p.m., przeczytałam w pierwsze dwa tygodnie. Więc graliśmy w kości, w karty, gotowaliśmy. I tak upływał czas.
Do tego mieszkaliśmy w jednym, ośmioosobowym pokoju z resztą pracowników, więc 24 godziny na dobę przebywaliśmy w tym samym towarzystwie. Kilka osób zrezygnowało z pracy wcześniej niż zamierzali, zaskoczeni jak ciężko trzeba pracować.


Czy były jakieś plusy tego doświadczenia?
Tak! Szczególnie teraz, po upływie paru lat, widzę, ile dała mi ta praca.
Języki
To, moim zdaniem, największa wartość dodana tej pracy. Przez te kilka miesięcy nauczyłam się włoskiego od podstaw, podszkoliłam niemiecki i francuski, pracowałam pierwszy raz w pełni po angielsku. Obsługując recepcję miałam na zmianę pytania od gości w czterech lub pięciu językach. Na początku niesamowicie trudne i stresujące doświadczenie, które potem zaowocowało ogromną swobodą w mówieniu w obcych językach i jeszcze większym zasobem słów i wyższym poziomem w każdym z tych języków.
Prezenty
Miałam to szczęście, że moimi szefami było małżeństwo zakochane w górach i bieganiu. Jednocześnie organizowali biegi górskie, które metę miały w naszym schronisku. Dzięki temu jako pracownicy dostawaliśmy dużo prezentów od sponsorów tych biegów. Dostałam między innymi profesjonalny, górski zegarek Suunto Ambit Peak3 oraz całe mnóstwo buffów, koszulek biegowych i innych gadżetów sportowych.


Gotowanie
Tyle miesięcy w kuchni, gdzie królowały przepyszne włoskie dania zaowocowały (oprócz dodatkowych kilogramów) spektakularnym rozwinięciem się moich zdolności kulinarnych! Na szczęście wymagająca fizyczna praca i położenie schroniska na tej wysokości sprawiały, że szybko spalało się dodatkowe kalorie 🙂
Lekcja pokory
Bez internetu i kontaktu ze światem, miałam czas na przemyślenia na temat mojej przyszłości, własnej wizji nauki, pracy i kariery. Myślę, że taka naprawdę ciężka praca, nawet jeśli w tamtym momencie znienawidzona, bardzo pozytywnie wpłynęła na moje podejście do życia, zarabiania, nauki. Była to lekcja pokory, która powinna być serwowana każdej młodej osobie 🙂
Międzynarodowe towarzystwo
Pracownikami schroniska były osoby z różnych krajów, każda ze swoim językiem, kulturą, obyczajami i ciekawymi historiami. Poznałam (oprócz mnóstwa przekleństw po estońsku), dużo ciekawostek, zwyczajów i anegdotek z całej Europy. Takie grono znajomych jest nie tylko interesujące, ale też niesamowicie rozwija.
Ostateczny werdykt
Jeśli zastanawiacie się nad pojechaniem do pracy w Alpy do schroniska górskiego, to bardzo polecam takie doświadczenie, nastawcie się jednak na ciężką pracę. Widziałam sporo osób uciekających po kilku tygodniach, bo praca była zbyt wymagająca. Trzeba się skupić na pozytywach i starać się wynieść z tego czasu jak najwięcej (oprócz wynagrodzenia). A jeśli trafi się na fajną ekipę współpracowników to żadna praca nie jest straszna!
Oczywiście w każdym schronisku górskim może wyglądać to inaczej, ja spędziłam dwa letnie sezony w tym jednym miejscu. Jeśli macie jakieś doświadczenia z pracą w innych schroniskach to piszcie śmiało w komentarzach, bardzo chętnie poczytam Wasze historie!





